Wstęp

Wypisy z Ingardena

Nigdy dość przywoływania cennych spostrzeżeń zapisanych gdzieś dawno i dziś nieco przykurzonych. Na tle bydgoskiego konkursu warto przypomnieć, co o zjawisku naiwności jako wartości estetycznej mówił Roman Ingarden, największy polski filozof i najwybitniejszy estetyk filozoficzny 20. wieku. Mędrcy tej miary rozważają piękno, wzniosłość, komizm itp. wyłącznie jako jakości przypisane dziełu sztuki wysokiej, jeśli zaś choćby na moment zatrzymają się przy owocach tzw. samorodnej, intuicyjnej ekspresji plastycznej, czyli tej, którą nazywa się „sztuką naiwną” albo od jakiegoś czasu „art brut”, to stanowi to wystarczający powód, aby odnotować podobne zainteresowania.

Szukałbym naiwności jako rysu naocznego jakiegoś zjawiska, a nie czegoś, co można tylko wykoncypować. Ona mnie uderza, to znaczy w samym utworze, w obrazie zjawiskowo się zaznacza. Bo też jest taka naiwność, którą mogę tylko wywnioskować na podstawie pewnych kryteriów, ale jej nie widzę. „Naiwny” należy do słów, które mogą wartościować: jest to zaleta czy też wada, czy jest obojętne.
Jedna kwestia to próba zdania sobie sprawy z samego zjawiska naiwności, ujaśnienie posiadanych przez nas intuicji nawet wtedy, kiedy niepodobna dać jakiejś definicji. Drugie zadanie: jakie są współwystępujące ze zjawiskiem naiwności inne jakości czy cechy, czyli jaka jest podstawa zjawiska naiwności, jeśli to zjawisko występuje. Sprawa trzecia: pojawienie się zjawiska naiwności jest uwarunkowane nie tyle przez inne jakości, które w tym konkrecie występują, co przez nastawienie perceptora, przez jakąś uprzednią wiedzę – zależnie od tej wiedzy zjawisko wystąpi albo nie.
Niepodobna, by naiwność była pozbawiona szczerości – to jest coś, co koniecznie z naiwnością współwystępuje. Ktoś, kto jest naiwny, ten jest szczery. Może to być ta szczerość, która jest przeciwieństwem kłamstwa, jakiegoś udania, i która jest przeciwieństwem sztuczności. Wskutek tego wiązano tę szczerość i tę naiwność z tym, co nazywano bezpośredniością – to nie jest coś, co jest przedtem myślowo, świadomie, celowo przygotowane, tylko coś, co ja bym nazwał pewną produkcją odruchową, mimowolną, powstałą z jakiegoś pierwotnego popędu. Pochodnymi przejawami występowania naiwności są wyglądy przedmiotów całkiem uproszczone, nie takie jak te, które należą do przedmiotów rzeczywistych.
Naiwność to jest kontrast do wyrafinowania. Wiąże się to z faktem, że jest ona wynikiem pewnej bezpośredniej działalności, że to nie jest wynik deliberacji. Wyrafinowanie jest rysem wytworu, zawiera tylko wybrane jakości, to jest pewna szczególna selekcja. Otóż tego w naiwności nie ma – jest tam podawanie pierwszej lepszej rzeczy, bez jakichś bardzo szczególnych poszukiwań; dokonuje się to nie przez selekcję, tylko przez odruch.
Istnieje bardzo wiele dzieł sztuki, które wcale nie są naiwne, w których nie ma śladu naiwności. Ale są takie wytwory artystyczne, które noszą na sobie moment naiwności, dla mnie fenomenalnie dany, który jest w pewnym sensie pozytywnym momentem, w tym jest jakiś urok. Być może urok jest w samej naiwności, być może także w tym, co ona za sobą wiedzie – a więc w tej świeżości, niezwykłości, bezpośredniości wyrazu itd. Wcale nie uważam, by naiwność była warunkiem niezbędnym wartości dzieła – ale jeżeli jest w pewnego typu dziełach, to to jest raczej coś pozytywnego.

Przytoczone wypowiedzi niech stanowią zachętę do wspólnych z Romanem Ingardenem rozważań problemów estetycznych zgromadzonych w Wykładach i dyskusjach z estetyki, Warszawa 1981 (stąd pochodzą powyższe cytaty: ss. 318-350 – formy gramatyczne zostały podporządkowane spójności wypowiedzi). Analizy filozofa, powyżej tylko w drobnych fragmentach wyjęte z całości, mają postać dialogu z uczestnikami seminarium, co sprzyja śledzeniu wywodów o poznawaniu dzieła sztuki poprzez odkrywanie w nim naiwności, która go uposaża i jest podstawą wartościowania.

Zbigniew Chlewiński