Wstęp

VII OGÓLNOPOLSKI KONKURS MALARSKI im. TEOFILA OCIEPKI

Patronat
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego

Organizator
Wojewódzki Ośrodek Kultury w Bydgoszczy

Partner
Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy

"Chcąc ich określić dokładnie, należałoby powiedzieć "osobni'. To cecha bardzo ważna, wyróżniająca twórców tego kręgu. Są od początku sami, jakby bez przodków, bez towarzyszy, bez wzorów. Takie dzieci urodzone na bezludnej wyspie, pozostawione same sobie. Mówi się o takich "naiwni". Ale w Polsce pojęcie to ma inny odcień znaczeniowy niż we Włoszech, we Francji, czy Serbii.
U nas naiwny, to taki, którego łatwo oszukać. I tyle. A przecież naiwność to także świeżość widzenia, odkrywania świata, otwartość, szczerość, brak obwarowań, forteli, mechanizmów obronnych." - tak napisał o uczestnikach I edycji Ogólnopolskiego Konkursu Malarskiego im. Teofila Ociepki największy znawca tematu prof. Aleksander Jackowski.
I oto już VII edycja dobiegła końca. Oprócz starych zasłużonych mistrzów wśród laureatów nowe nazwiska, nowe talenty. Jedni odchodzą, a na ich miejsce przychodzą wciąż inni. Aż 250 dzieł 124 autorów. Różnorodność postaw nie ułatwia zadania Jury, wybór jest trudny, prawie niemożliwy, stąd aż 10 nagród i 31 wyróżnień. Przed nami już tylko wystawa i rozdanie nagród.
Mamy radio, telewizją, kolorowe magazyny, ale wciąż dolega nam samotność. Odczuwamy potrzebę realizacji samego siebie, oswojenia świata, opisania go, zmierzenia się ze swymi marzeniami, frustracjami. Jak ujawnić świat snów, spraw których wyrazić się w słowach nie sposób? Piszemy, śpiewamy, realizujemy się w tańcu, teatrze. Malujemy.
Więc o tym malowaniu... Jest takie, które może się podobać innym ludziom, dawać im radość. To ważne, nawet gdy ktoś powie, że to banał a nawet kicz. Ale ten kicz tez komuś daje ukojenie. Maluje się dla siebie ale zawsze z myślą, mniej czy bardziej świadomą, że i dla innych, dla świata. By go oswoić, opisać, zrozumieć. Malujemy na konkursy, na ten imienia Teofila Ociepki, a więc szczerze - jak widzimy, jak czujemy. To jedyny taki konkurs w którym ujawnia się nasza osobowość, to co dla nas ważne. Tak zwani naiwni malują w określonym stylu, ludowi także. Dla nich ważna jest konwencja, dla naszych "ociepkowców" prawda. Ich prawda. Właśnie szczerość. Zarówno wtedy gdy tworzymy wizje, jak p. Kosek, czy - w zupełnie inny sposób zwracamy się ku przyrodzie, jak p. Nowak. Każdy na tym konkursie niesie swoją prawdę. Dla tego jest piękny i ważny.
Aleksander Jackowski

Wyznam szczerze...

W malarstwie, które jest bohaterem konkursu bydgoskiego, nie sztuka interesuje mnie najbardziej. Wyznam szczerze, najbardziej interesujące jest to, co kryje się za przesłanymi pracami. Za nimi ukryci są ich autorzy. Lecz nie po to, aby występować incognito. Oni w sposób naturalny zasłonięci są dla mnie, bo przedmiotem konkursu jest twórczość, nie twórcy. O nich dopiero w następnej kolejności będę miał okazję czegoś się dowiedzieć.
Ale póki co, intrygująco jest snuć podejrzenia, rozwiązywać zagadki. Kim jest ten, kto wybrał taki właśnie temat swojej opowieści, a następnie technikę wykonania pracy i dlaczego taką? O czym świadczy przedstawiony obraz, z użyciem takiej właśnie palety barwnej? - Z jakim bagażem przeszłości żyje autor, co buduje jego biografię, w jakim środowisku się obraca, jaki prowadzi tryb życia? W jakim stopniu oddanie malowaniu opanowało jego duszę i ciało? Zabawa polega na swobodnym uwalnianiu wyobraźni podsycanej jedynie tym, co dostępne, czyli dziełem z całym jego uposażeniem i ewentualnie ściągawką o autorze, załączoną w formularzu zgłoszenia do konkursu. Ale niezbyt silna idzie za tym chęć sprawdzenia, kim autor jest w rzeczywistości. Bo tak naprawdę nie o prawdę chodzi, lecz o domysły i podniety dla nich, błądzenie w przypuszczeniach, cofanie się do punktu wyjścia i ruszanie nieprzetartym jeszcze szlakiem w nowe nieznane itd., itp. Czysta dialektyka. Prawda mogłaby przynieść niesprawiedliwą puentę i niesatysfakcjonujące zakończenie zabawy.
Wyznam szczerze i trochę wstydliwie... Wyobrażam sobie, że do malowania przystępuje się w czystości ducha, ze świetlaną niewinnością, o której tak często piszą fachowcy, od podszewki znający malarstwo "prostodusznego serca". Jak bowiem inaczej zmierzyć się z marzeniem, które ucieleśnia się w autorskim dziele? Szlachetny owoc zakłada równie nieskazitelną przyczynę.
Podobna zabawa zupełnie nie sprawdza się w przypadku artystów zawodowych. O nich wiem, że przybierają wyuczone pozy, stroją wcześniej wytrenowane miny i stosują skandaliczne metody zainteresowania sobą. I przede wszystkim bez skrupułów kryją się za maską politycznej poprawności. Śledzić ich wykoncypowaną twórczość - to i owszem, bo mają efektowne pomysły i doskonały warsztat: to ich zawód, który uzyskali po latach nauki u mistrzów w akademiach. Jednak nikt nie oczekuje koherencji, kompatybilności, spójności ich sztuki i życia. Inaczej u amatorów. Ci podejmują wyzwania w skrytości ducha, tego im po prostu w życiu brak, więc szukają możliwości spełnienia. Sami dla siebie są instancją rozgrzeszającą, a jeśli znajdą zrozumienie u innych, czerpią z tego satysfakcję i potwierdzenie.
Wydaje się, że powyższe wyznanie zbiega się w pewnym aspekcie ze spostrzeżeniem o osobliwości sztuki naiwnej (czym w istocie jest ta z bydgoskiej wystawy). Jest nią brak "historycznej" ciągłości utworów reprezentujących tę grupę. Bo każdy nasz artysta wypowiada się indywidualnym stylem, uzewnętrznia w swoim dziele własne widzenie świata, niezmodyfikowane wpływami tradycji, kontaktem z dziełami innych, instrukcją różnych nauczycieli czy mistrzów. Historyk sztuki staje przed nimi bezradny. Może napisać ich historię, ale będą to dzieje każdego artysty naiwnego z osobna, bo nie ma sztuki naiwnej. Jest sztuka naiwnych!
Wyznam szczerze, właśnie te dzieje "każdego artysty naiwnego z osobna" jako coś pierwotnego, pierwszego, leżącego u źródła, zajmują mnie bardziej niż sztuka. I jeszcze chyba dlatego, że obrazy mam jak na dłoni, a artysta jawi się w pustce do wypełnienia, która uruchamia wyobraźnię.

Zbigniew Chlewiński