Waldemar Styperek
artysta ludowy z miasta
/1949-2012/
„Do rzeźby w drewnie zachęcił mnie jeden z przyjaciół. Początki były trudne i nieporadne, po części dlatego, że nigdy nie brałem żadnych lekcji. W tej kwestii jestem stuprocentowym samoukiem” tak przed laty mówił o sobie Waldemar Styperek.
Urodził się w 1949 roku w Wielkopolsce, ale jak powiadał, trudno przypisać go jakiemuś regionowi. Zarówno on, jak i jego twórczość wykraczali poza ogólnie przyjęte ramy w wielu aspektach. Uznawany za twórcę ludowego, a mieszkający przez lata w mieście. Rzeźbiący w drewnie, tradycyjnym rzeźbiarskim materiale, ale poszukujący własnych, nowoczesnych form, co to w połączeniu z żywą kolorystyką polichromii wykonywanych przez jego żonę Danutę dawało często świetny dizajnerski efekt.
W 1993 roku został przyjęty do Stowarzyszenia Twórców Ludowych, gdzie aktywnie działał przez wiele lat, pełnił funkcję wiceprezesa Oddziału Bydgosko-Toruńskiego i był wieloletnim członkiem Zarządu Głównego STL.
Uczestniczył w konkursach, obsypywany nagrodami i wyróżnieniami. Swoje rzeźby prezentował na licznych wystawach, targach, jarmarkach w kraju i zagranicą. Bardzo ważną częścią jego aktywności rzeźbiarskiej były plenery, na których przekazywał swoją wiedzę i umiejętności młodszym rzeźbiarzom. Prowadził warsztaty w ramach Letniej szkoły rzeźby ludowej Lublinie.
Plenery były również okazją do nawiązywania i podtrzymywania znajomości, przyjaźni, kontaktów. Po śmierci artysty, dzięki uporowi i ogromnej pracy Danki Styperkowej, w ich małym raju, w Rudzie pod Grudziądzem, gdzie zamieszkali pod lasem w 1999, udało się zebrać dużą grupę rzeźbiarzy na corocznych Plenerach Rzeźbiarskich in memoriam „U Styperków”. W bieżącym roku planowany jest już IX taki plener … trzymamy kciuki by pandemia nie pokrzyżowała planów.
Ale tak naprawdę zapamiętamy Waldka przez wielobarwne kogutki i anioły – z dużymi niebieskimi oczami, te siedzące na chmurce i te stojące, w dziurawych skarpetach i bose, w eleganckich sukienkach, w mundurku szkolnym, z kucykami i w rozpuszczonych włosach, machające nóżkami, grające na różnych instrumentach i śpiewające z nut. Zawsze wesołe i przyciągające wzrok, jak ich uśmiechnięty twórca. Każdy „anielski zbieracz” chciał je koniecznie mieć w swojej kolekcji. Kolejnych już niestety nie będzie…
Karolina Triebwasser Drzycimska
Załączone materiały pochodzą ze zbirów Galerii SLiN i archiwum Styperków.