Twórczość malarska Ryszarda Koska po raz pierwszy w szerszym zakresie została zaprezentowana na wystawie zbiorowej w 1993 roku. Debiutant stał się nagłym objawieniem na polskiej scenie malarstwa nieprofesjonalnego. Obrazy Koska zaskoczyły (i zachwyciły) swą świeżością, rozmachem kompozycji malarskich, niepowtarzalnością portretów ludzkich, spójnością wizji artystycznej. Od tamtej pory należy liczyć wystawy, publikacje, konkursy z udziałem prac Ryszarda – zbiorowe i indywidualne – oraz daty narodzin kolekcji gromadzących jego obrazy. W niewielkim i zamkniętym środowisku twórców i obserwatorów sztuki amatorskiej Ryszard Kosek jest artystą znanym, interesującym, cenionym i godnym umieszczenia w zbiorach. Jednak mimo dzisiejszej popularności, pierwsze prace Ryszarda z lat 1980, nie są szerzej znane. Od momentu powstania odkładane były do lamusa, nigdy nie eksponowane – „cierpienie przezierające przez wczesne obrazy Koska jest okrutne: nie do zniesienia i nie do zaakceptowania”. W Koska obrazach pierwszych powyższa konstatacja w sposób niepodważalny ujawnia swoją trafność. Dlatego czytelność tych obrazów, wręcz ich przezroczystość, może być krępująca dla osób zwiedzających wystawę, którzy zapytają o sens takich ekspozycyjnych przedsięwzięć. Potraktujmy obecną wystawę przede wszystkim jako zdarzenie artystyczne, z wpisanym – do odczytania – walorem poznawczym. Ryszard Kosek pierwszy raz chwycił za pędzel w 1981 roku. Pracował w uniesieniu przez prawie trzy miesiące. Nie wszystkie zamierzenia udawały się, bo przecież były to próby nie poprzedzone żadną nauką warsztatu malarskiego. W efekcie powstały słoneczne portrety, jasne w nastroju. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że był to prolog do okresu mrocznego, który pojawił się kilka lat później. W 1987 Ryszard nagle powrócił do malowania wiedziony wewnętrznym przymusem. Powstały obrazy o nastroju ciemnym i ponurym, przedstawiające portrety tajemniczych i groźnych postaci, często zamknięte w owalu lub promienistej aureoli, o wyrazistych oczach i ustach, głębokim, przenikliwym spojrzeniu; barwne tła o znakowym charakterze (atrybuty postaci?) wzmagają niepokój i sugerują magiczną wymowę portretów. Ze względu na treść, elementy formalne i materiałowe malowideł oraz okoliczności tworzenia, ówczesną ekspresję plastyczną Koska należy zaliczyć do nurtu art. brut. Dzisiaj Kosek maluje inaczej. Uporządkował i udoskonalił warsztat, zainteresował się drugim człowiekiem, jego mentalnością. Pozostały wprawdzie wyszczerzone zęby i wybałuszone gałki oczne, ale nic niezwykłego się za nimi nie kryje, są tylko anatomicznym uposażeniem przedstawianych osobników, a może jeszcze lustrem ich kondycji moralnej. I najważniejsze: obecnie Ryszard dużo mówi o swoich bohaterach i ich przypadkach, nie unika tonów lekkich i zabawnych. To bardzo cieszy. Zbigniew Chlewiński (Fragment tekstu do katalogu) Galeria:
Wystawa malarstwa Ryszarda Koska
05/10/2006 - 31/10/2006